Wciąż mogę być

20 maja 2024

Wiecie, co się dzieje na planecie Ziemia w Układzie Słonecznym w galaktyce Droga Mleczna we wszechświecie Wszechświat co dwie sekundy? Ktoś próbuje odebrać sobie życie. Dla tych, którzy nie wiedzieli, i dla tych, którzy wiedzieli, Lucie Faulerová napisała „Śmierteńkę”. 

Tajemnica

Pierwszym marzeniem Mary było zostać iluzjonistką; nie żadną tam czarownicą, bo kto by w takie bzdety wierzył. Dziewczynka pragnęła pójść w ślady tych, których na własne oczy widziała w telewizji, którzy jak David Copperfield potrafili zniknąć w dowolnym momencie, znaleźć się nie wiadomo gdzie i po chwili – jeżeli tylko mieli taką ochotę, a zawsze mieli – wrócić. Potem Mary zapragnęła wynaleźć perpetuum mobile, dlatego że nikomu jak dotąd to się nie udało. A jej się być może uda, jeśli nie od razu, to pewnie później, spokojnie, nic na siłę, bo kiedy już wynajdzie cudowną maszynę, ona będzie trwać i trwać, bez strat czegokolwiek, bez końca.

Bohaterka-narratorka „Śmierteńki” w swoich marzeniach z lat dziecinnych nie tylko uosabia odwieczną potrzebę przeniknięcia fundamentalnych praw rządzących rzeczywistością i poznania Tajemnicy; Mary idzie o krok dalej – pragnie ją w pełni posiąść i wyzyskać, stać się dyspozytorką niemożliwości. Dążenia dziewczynki są od początku do końca niewinne, ale Tajemnica, jakby tego nie wiedząc, albo właśnie wiedząc doskonale, a najprawdopodobniej po prostu podążając swoim niewytłumaczalnym torem, prowadzi bohaterkę po kolejnych stopniach deziluzji. Najpierw matka opuszcza rodzinę, nie podając przyczyny i nie pozwalając domyślić się powodów. Później jest kosmos: „coś nieskończenie ogromnego, zbyt ogromnego, żebym była w stanie objąć to rozumem”. A wreszcie, wcześnie, przychodzi śmierć pod postacią samobójstwa bliskiej osoby i nagle wydaje się, że zrozumieć już nie można absolutnie nic.

Lucie Faulerová, „Śmierteńka”, przeł. Agata Wróbel, Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2023

Tajemnica okaleczyła Mary

Problem samobójczej śmierci, a dokładniej przedstawienie szerokiego spektrum emocji towarzyszących osobie dotkniętej stratą, stanowi niewątpliwie centrum tematyczne „Śmierteńki”. Swoista fragmentaryczność tego doświadczenia znajduje swoje odbicie w pierwszej kolejności na poziomie przemyślanej kompozycji tekstu. Pokawałkowana, z początku wydawałoby się dość swobodna historia Mary stale przeskakuje między kolejnymi wątkami, które w miarę rozwoju opowieści zaczynają układać się w całość. Jest ona jednak paradoksalna – im bardziej nabiera kształtu, tym więcej ujawnia zniszczeń, niczym rozbite i sklejone na powrót naczynie.

Dzięki temu wrażenie konstrukcyjnej finezji, stopniowo odsłaniającej przed czytelnikiem kolejne warstwy życia i osobowości bohaterki, z czasem wzbogaca się (przynajmniej zdaniem autora niniejszej recenzji) o odczucie jednoczesnej intymności i trudu wyznania czy wyznawania, zawartych w rekonstrukcyjnej pracy straumatyzowanej pamięci. Jeśli bowiem jakaś pełnia jest w tym wypadku możliwa, to droga do niej wiedzie przez mozolne rozplatanie/splatanie pozrywanych nici wszelkiego rodzaju: wstydliwych zwierzeń, niemal komicznie perwersyjnych dywagacji, zażartych kłótni, absurdalnych żartów, pędu do autodestrukcji. Z każdym kolejnym zdaniem Mary staje przed nami coraz wyraźniej, odsłaniając zarówno swój ironiczny uśmiech, jak i zrezygnowaną, okaleczoną twarz – „wszystkie swoje żenujące niedoskonałości i blizny”.

Nie znaczy to, rzecz jasna, że wszystko w tym chwycie narracyjnym działa równie dobrze. Krótkie, zwykle nieprzekraczające długością dwóch stron migawki fabularne, z jakich złożona jest kalejdoskopowa historia bohaterki, stwarzają pokusę i pole do wrzucania pod koniec punchline’owych zdań z pogranicza efektu i efekciarstwa, czego parę razy autorce nie udało się uniknąć. Łatwo to zauważyć szczególnie w dalszej części powieści, kiedy punkty odniesienia stają się bardziej widoczne. Ponadto stosunkowo duża liczba refrenowych wątków sprawia, że niektóre z nich wydają się potraktowane po macoszemu (np. studia, matka) w porównaniu z bardziej rozwiniętymi (rozmowy z Madlą, ezoteryczne spotkania w świetlicy), co wychodzi tym bardziej w ich ciągłym przenikaniu i przeplataniu dosłownie ze strony na stronę.

Tajemnica okaleczyła Mary, która wciąż może być

„Śmierteńka” zdaje się udowadniać, że autorka przez cały czas świetnie zdawała sobie sprawę z trudności, z jakimi wiąże się literackie ujęcie samobójstwa. Czeska pisarka zrezygnowała z pogłębionego wglądu w psychikę osoby, która odebrała sobie życie (co nieuchronnie pociągałoby za sobą konieczność stawiania diagnoz – te zaś, już same w sobie ryzykowne i nieuchronnie wybrakowane, stałyby się wysoce problematyczne w kontekście uniwersalnego wydźwięku utworu, stanowiącego, jak sądzę, jeden z głównych celów Faulerovej), na rzecz zarysowania pola – w każdym z trzech wymiarów czasu – fali uderzeniowej spowodowanej traumą.

Nie tyle więc chodzi tu o udzielenie odpowiedzi na pytanie, dlaczego ktoś wybiera śmierć z własnej ręki, choć i tego typu intuicje pojawiają się w tekście, ile o próbę nakreślenia złożonych procesów oraz niejednoznacznych reakcji post factum i z perspektywy subiektywnej (znakomicie w swoim rytmie i swobodnej potoczności przeniesionej do polszczyzny przez Agatę Wróbel), której poznawcze ograniczenie z nawiązką rekompensuje katartyczny potencjał książki.

Powieść Faulerovej obrazuje katastrofę i odbudowę, poszukiwania równowagi między ograniczeniem a możliwością, między „już nigdy nie będę” a „wciąż mogę być”. Unika przy tym łatwych ocen lub magicznych recept co do sposobu przepracowania traumy czy wydźwignięcia z otchłani. Skupia się wreszcie na potrzebie bliskości, na pragnieniach zranionego ciała-podmiotki – i na miłości, równie trudnej, co koniecznej.

 

PIOTR MARCINKÓW

Lucie Faulerová, „Śmierteńka”, przeł. Agata Wróbel, Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2023

 

Piotr Marcinków – student poznańskiej polonistyki. Początkujący badacz, krytyk i tłumacz (i poeta oczywiście, jeśli się zbierze kiedyś), a jak nie wyjdzie, to piekarz. Laureat 5. Edycji Konkursu im. Tymoteusza Karpowicza na recenzję literacką. Publikował w „Tekstualiach” oraz w książkach towarzyszących poznańskim festiwalom literackim. Zmęczony jak pies i czyimś psem już jest.

Wszędzie dobrze, ale w domu tak sobie >>

Koniec świata według baby >>

Dorota Masłowska w Zamku. Teleport do drugiego człowieka  >>

D
Kontrast