Usłyszeć śpiew dżdżownic
14 czerwca 2023
Jak pisze się poezję, kiedy „jest wiele do powiedzenia ale nie ma na to słów”? Stanisław Kalina Jaglarz, choć wyraża tę wątpliwość, decyduje się zaufać sile obrazu w wierszu. Palimpsest krajobrazu, którego warstwy mnożą się wraz z lekturą „Gościć sójki”, staje się odpowiedzią, która wymaga innego języka – nawet jeśli nie pokłada się w nim ufności. Odbija się ona echem w Dolinie, mieszając się z odgłosami zwierząt, ludzkich nawoływań i dźwięków wystrzałów.
„Gościć sójki” jest debiutanckim tomem Stanisława Kaliny Jaglarza, którego poezja publikowana była m.in. w „Dwutygodniku” czy „Fabulariach”. Równie ciekawe są wokalne wykonania jego tekstów przez zespół Psie Lico. Odsłuchanie ich ułatwia wychwycenie brzmieniowej warstwy wierszy, które są nie tylko zrytmizowane, ale i pełne leśnych szumów („a kosteczki myszy szeleszczą w sowich piórach”) – w ten sposób snuta starannie opowieść w „Gościć sójki” zyskuje także wymiar materialny przez swój związek z narządami mowy.
Słowo, szelest, powidoki
Czytelniczki i czytelników „Gościć sójki” nie odstępuje świadomość nierozerwalności zmysłów. Zimno, głód, widok potrąconego zająca, furkot sowich skrzydeł, ślimaków budzących się na wiosnę czy dżdżownic drążących tunele – z każdym oddechem ich obecność odczuwa się coraz mocniej. Tym samym wdechem przyjmuje się również zapach śmierci, której wszechobecność nie dziwi w twórczości poety spędzającego znaczną część czasu w otoczeniu natury.
Jednak to nie przepływ cyklu życia zaprząta zmysły, a jego zachwianie. Nadmiar śmierci wylewa się ciągłymi wyliczeniami i próbami dokonania rachunków strat. Nie pojawiają się jednak żadne liczby. Obraz potopionych gryzoni, strzępów saren, pokruszonych motyli i szeleszcząca obecność uchodźców stanowią podszycie mrocznego, niepokojącego krajobrazu. Las gości wszystkich, ale gościnność zawsze ma swoje warunki. A one są dyktowane przez porządek polityczny, nie-ludzki, który wdziera się jako prawdziwy Obcy w leśną przestrzeń. „Ktoś grzebał nożem w brzuchu lasu” – stwierdza poeta, „to nie czas na czcze gadanie”. Zmysłowość zyskuje sprawczość.
Niemożliwym do pominięcia elementem tomu są zawarte w nim ilustracje autorstwa Marii Babiak. Przedstawiają rozkładające się ciała zwierząt i fragmenty ludzkich, bezpłciowych i pozbawionych tożsamości ciał. Znaczący jest rysunek biegnącego zająca. Jego ruch może kojarzyć się ze swobodnym poruszaniem się psów w poezji Jaglarza, ale wiemy przecież, że widzimy jego ostatnie chwile. W wierszu leży on już martwy na poboczu: „Całuj wydęty brzuch zająca ciepły”.
Każda opisana ścieżka w „Gościć sójki” znika, rozwiewa się lub prowadzi nie w to miejsce, do którego powinna. Ten fakt nie odbiera jednak możliwości działania. „Od dawna zwierzęta prowadzą ludzi”, co też nie znaczy, że mamy obciążyć je odpowiedzialnością za nasz los.
Poeta pokazuje, że widzi możliwość funkcjonowania w świecie, w którym burzy się porządki, a istniejące ścieżki tracą swoje znaczenie. Wydaje się, że pierwszym proponowanym w tej poezji krokiem jest zmniejszenie wagi przywiązywanej do swojej jednostkowości i poszukiwanie swojego „ja” nie we własnym wnętrzu, ale w lustrzanej tafli lasu.
Nie ważne, kto pyta
Zajmująca jest podejmowana przez Jaglarza próba rozwiązania kwestii odpowiedzialności i winy w kolektywnym trybie życia. Dopuszcza rozedrganie podmiotowości w wierszu przez wpuszczanie głosów innych osób, często zupełnie niedookreślonych, a więc funkcjonujących w formie echa.
szczur tonął w poidle owcy i nie upiła mu śmierci
lecz czyja jest wina
Jest to pytanie zadane przez kogoś nieznanego, powtórzone przez las, dotyczące zarówno śmierci gryzonia w wiadrze z wodą, jak i każdej kolejnej śmierci uchodźców na granicy. Być może to nie odpowiedź jest najważniejsza, a wspólne powtarzanie tego pytania. Jak bowiem może wytworzyć się wspólnota pomiędzy dwiema grupami ludzi, którzy są „uprawnieni” lub nie do przebywania w okolicach Orzeszkowa, Hajnówki, Teremisek, Puszczy Białowieskiej i Augustowskiej? Pomiędzy ludźmi, którzy mogą sobie pozwolić na zawłaszczanie tych przestrzeni a ludźmi, których obecność burzy zastany porządek i katalizuje porzucanie zasad etycznych?
A jednak w lesie wszyscy ludzie są „skuleni w mchu rozdrapują grzybnię już nic nie urośnie”. W lesie każdej obecności nadany jest wymiar niejednoznaczności i widmowości, każda jest rozczłonkowana. Jedne twarze podążają tropem innych. Wypowiadają słowa, które przyroda przyjmuje, odpowiadając na swój splątany sposób. Wymowny pozostaje tylko wiersz, jak „Znów las celuje do nas dzisiaj księżyc odmówił nam twarzy”.
teraz nagie stopy
nagie odciski które trzeba przebić
nagie życie nie do przebycia
Relacja człowiek – pies obecna w „Gościć sójki” jest jednym z przykładów zachowania odrębności z jednoczesnym zatarciem granic między bytami. Pies „kopie dziurę w miejscu które wczoraj opuścił wołany”. Reaguje na echo pobrzmiewające w Dolinie i dziurawi miejsca, które wydawały się znajome. Człowiek wydobywa z jego oka włos i z sierści zapach tego, czego sam nie mógł doświadczyć. Pozostają w stanie współzależności, poprzez który Jaglarz uwidacznia problematykę winy i wyrzutów sumienia.
pies zabija sarnę mniejszą od psa i jak pies niewinną
chowamy ją w ziemi przed samymi sobą
Poezja Kaliny Jaglarza gryzie nas nie jak padlinę, ale jak ciało, które może wciąż podnieść się i zareagować. Zostawia niezbędne ślady, które nie pozwolą już więcej na ignorowanie echa, które niesie puszcza. Pokazuje obrazy śmierci, wymagając zajęcia wobec niej stanowiska.
a w słowie słowo nie staje się ciałem
tylko padliną ruszoną przez ptaki
AMELIA WIELICKA
Kalina Jaglarz, „Gościć sójki”, Biblioteka Śląska, 2022