Common future, czyli o pracy w Polsce XXI wieku („Nie hańbi, ale…” – podsumowanie) >>
Pięć debat, 21 panelistów i panelistek, dwoje moderatorów, 9 godzin i 39 minut dyskusji – mniej więcej tak wygląda liczbowy bilans cyklu „Nie hańbi, ale… O pracy w Polsce XXI wieku”. Przywołuję go na początku nie dlatego, że stanowi podsumowanie najlepsze, ale dlatego, że najłatwiejsze. Dalej sprawy będą się już tylko komplikować. >>
Godność i inne przekleństwa, albo wartość pracy >>
Dwie ostatnie debaty z cyklu „Nie hańbi, ale…” były na tyle komplementarne, że nie sposób opowiedzieć w pełni o jednej, nie nawiązując przy tym do drugiej. Z tego względu traktować chcę dyskusje IV (kwiecień) i V (maj) jako swoistą dylogię, której osią konstrukcyjną był konflikt między wartością pracy a jej przekleństwem. >>
„Niech każdy sobie wymyśli coś najgorszego”, albo praca po końcu pracy >>
Istotność, a zarazem ciężar drugiej debaty z cyklu „Nie hańbi, ale…” zapowiadał już jej tytuł: „Praca – prawo, bezprawie, niejasny podmiot buntu”. Właściwy potencjał tematu ujawnił się jednak w swoistym motcie rozmowy, zaproponowanym na początku spotkania przez moderatora. Brzmi ono: „Czego właściwie trzeba, żeby ludzie wyszli w tym kraju na ulicę?”. >>