Poznań Poetów. Rafał Wojaczek: Nie te czasy. Utwory nieznane
19 maja 2017
W grudniu Instytut Mikołowski wydał tom zawierający nigdy wcześniej niepublikowane wiersze i opowiadania Wojaczka – „Nie te czasy. Utwory nieznane”. Kim jest Rafał Wojaczek dla kolejnego pokolenia czytelników?
Prezentujemy zapis dyskusji o Wojaczku. Studentki i studenci poznańskiej polonistyki rozmawiali o Wojaczku. (Osoby rozmawiające: Michał, Dawid, Ania, Rafał, Tomek, Ola, Weronika, Olka i Magda).
Michał: Więc co dużą wódką nie jest? Jak wycenić pracę humanisty? Jakim prawem jego czas jest wart mniej niż czas absolwenta politechniki? Takie pytanie zapewne zadają sobie dziś studenci polonistyki (i nie tylko) w całym kraju. Wojaczek studia zakończył już w roku 1964 i…
Ania: Rozpoczął i skończył w ‘64. Nie był z niego raczej wzorowy student.
Michał: Tak. Interesujący nas wiersz napisał blisko sześć lat później. Wniosek? Takie samo pytanie zadają sobie również początkujący poeci (po raz drugi – i nie tylko). Czy można napisać wiersz o niczym? Można. Czy można napisać wiersz o pisaniu wierszy dla pieniędzy? O pisaniu wymuszonym, o przeliczaniu strof na banknoty i wersów na złotówki? O gównianej robocie i gównie w ogóle? Można tym bardziej. Czy gówniany wiersz może być wierszem własnym niegównianego poety? Wojaczek udowadnia, że owszem. O sztuce rymotwórczej, o sztuce dla sztuki, tfu, o sztuce dla pieniędzy, o poecie pospieszanym i zażenowanym swoją pracą jak każdy inny Polak…
„Że rzemiosłem i sposobem sztucznym ów bieg tak w czasie Wydłuża, a czy skutecznie odpowiedzą już w kasie!”
Weronika: Wiersze można pisać o wszystkim, co jeszcze nie oznacza, że będzie to dla kogokolwiek dobre. Uzależnienia, seks, nowy serial z Netfliksa, wędrujące dżinsy, pierwsza miłość Dżesiki – to tylko kilka możliwych tematów, o których można napisać cokolwiek, choć może nie powinno pisać się absolutnie nic.
Dawid: Zatem byłby to wiersz odbijający od jakichś figur poety – czy to udręczonego swoją społeczną osobnością i obcością, czy to autonomicznego, ironicznego i pokpiwającego z jakichkolwiek żądań wobec poezji i z poezji „użytecznej”. Jednak pozostawia po sobie cień niekonsekwencji. Gdyby go tak czytać, to przecież nie tylko ironizuje z takich fi gur, ale jednocześnie je przywołuje i umacnia: ironią obdziela bowiem również „rzemiosło”, „znaki pisarskie”, pewną techniczną sprawność – w tle pozostaje zatem jakiś piszący, który posiadł wiedzę o tym, jak wygląda „prawdziwa poezja”. Ale może to tylko czepialstwo? Bo sam wiersz pokazuje jednak kilka rzeczy, które skądinąd wnoszą coś ciekawego do pomysłu Wojaczka na relacje między estetyką i biografią – rzeczy o pracy, poezji i kulturze elitarnej i poetach oraz poetkach mało elitarnych, kiedy do gry wchodzą „stawki Twórczości”, o obiegu wiersza i jego uprawomocnieniach.
Magda: Myślę, że trochę tutaj nadinterpretujesz Wojaczka, to znaczy pod koniec swojej wypowiedzi. Może warto byłoby się go jednak poczepiać?
Ania: A ja uważam, że rzeczywiście troszkę się czepiasz, Dawidzie. Bo przecież wiersz można napisać o wszystkim. A Wojaczek to mógł pisać o czymkolwiek. Dlatego nie chodzi o to, ile zarabiał albo co studiował i czego nie skończył studiować (mniejsza o to, że była to polonistyka, ukłony!). W wierszu wyczuwam ironię i samoświadomość. On się z nas śmieje, kpi z czytelników, z liryczności, subtelności i piękna (bo przecież poecie wolno). Co z tego, że ledwo mu starczało na wódkę i musiał pijać denaturat? On już wtedy wiedział, że to wszystko jest nieważne, bo to na jego grobie piękne dziewczęta zostawiają swoją bieliznę i to jego nazwisko otacza się kultem. Nawet Einstein nie wzbudza tyle emocji w młodych kobietach (a nie zapominajmy o jego mózgu!).
Rafał: Tak, to wiersz z pełną świadomością pisany o niczym. O niczym – dla nas, a dla Poety o nużącym procesie twórczym. Jak to jest, że jednym Słowa przychodzą z łatwością, innym wciąż boleśnie pusta kartka przypomina o niespełnionym obowiązku. Wojaczek to łączy – tworząc pretensjonalne rymy, momentami brzmiąc jak uczniak na szkolnej akademii, z drugiej strony grając składnią przywodzącą na myśl dawnowieczne dokonania całkiem znośnych naszych poetów. Ten pełen protekcjonalnego tonu wiersz skierowany jest do wszystkich, którzy podejmują się wyceny sztuki – niezależnie od tematu, formy i ładunku emocjonalnego poezji zapłacą konkretną stawkę. Ile zatem kosztuje dobry wiersz? Ile zależy od samego nazwiska Poety, a ile od słów zawartych w jego tekście? Czy takie pojęcia, jak pieniądz, stawka, honorarium są w ogóle adekwatne w starciu z Poezją rodzącą się w przypływie niezidentyfi kowanego Uniesienia? Wojaczek to zauważa, a zarazem wykpiwa i (być może) czeka na kasę. Na dużą wódkę?
Michał: Poezja, Słowa, Uniesienie, a i jeszcze Poeta. Bez wątpienia nazwisko Wojaczka i Uniesienie to stały zestaw, dobrze nam znany. O tyle specyficzny, że jednych odrzuca i każe się nigdy nie odwracać, a innych przyciąga, że oczu oderwać nie mogą pomimo fetoru i turpistycznego obrazka. Ile zatem kosztuje dobry wiersz? Chętnie zapytałbym samego Wojaczka, o ile jeszcze nam nie odpowiedział… „Wiersz pisany dla Wielkiej Wódki podług stawek Wojaczka”. Tomek: Przebijmy już ten patetyczny balonik. Ja bym Eisteina i Wojaczka może do siebie nie porównywał, bo jakoś są do siebie trochę nieprzystający, trochę okoniem stoją, choć wspólnym mianownikiem jest to, że mężczyznami na pewno byli. I Wojaczek-mężczyzna, Wojaczek-kobieta, Wojaczek-duża wódka, Wojaczek-poeta zaczyna sobie kpić. A że kpi, to i kipi z jego wiersza mamona, samoświadomość i ironia. Ironia interesująca, bo kapitalistyczna, bo odległa od centrum uniesień, centrum lokująca w pieniądzu i o pieniądzu, i jego emanacji w świecie – o gównie opowiadająca. Ładnie opakowane gówno, dobrze przedstawione, trochę coachingowo: jesteś gównem, dasz radę! Uwierz w siebie. I gówno w wierszu Wojaczka wierzy w siebie i ulega transformacji. Przekształca się w pieniążki, a pieniążki – wiadomo – ważne są, bo i prowadzą nas dokądś. Dokąd? Donikąd. A pieniążków – wiadomo – na twórczość się nie skąpi.
Magda: To bardzo ciekawe, z Twojej wypowiedzi wyłania się Wojaczek-prorok kapitalizmu w socjalizmie!
Tomek: Fakt, Wergiliusz przepowiedział Chrystusa, Mickiewicz Kaczyńskiego, a Wojaczek… Balcerowicza!
Magda: Nie jestem do końca przekonana, ale to interesująca wizja. Tyle, że zupełnie nie pasuje mi ta wstawka coachingowa, nie przeceniałbym naszego autora czy też raczej nie uwspółcześniałabym go na siłę.
Ola: Nie bądźmy tak drobiazgowi. Tomek mówi, że Wojaczek doświadczył, więc nie skąpi. Czego? Niemocy twórczej?
Olka: Tej właśnie uczył się od Verlaine’a!
Ola: Czy jest sens pisać o braku natchnienia? Czy się wtedy pojawi? Czytelnik się zlituje i współczuć będzie? A może odbiorca musi mieć świadomość trudów, podczas których rodzi się prawdziwe dzieło sztuki? Sztuką jest z pewnością pisać o wszystkim i o niczym w sposób do niczego niepodobny, oryginalny, zabawny, a czasem nawet przerażający… Każdy tak może, jednak nie każdy potrafi. Wydawać by się mogło, że wszystko, co piękne czy ważne już napisane… Można jednak prosto, dosadnie, a przy tym zupełnie składnie napisać o tym, co trywialne, oczywiste, co towarzyszy sztuce tworzenia i niekoniecznie radości pisania. A może to ślepa uliczka? Może kłamstwo, małe piwko, że natchnienia nie ma i tak trafnie jego brak zaznaczony w tekście? A może jednak natchnieniem stała się ta niemoc – czytelnik dał się złapać, współczując tych trudów pisania, a nadawca już zaciera ręce, że to jednak sukces będzie, bo wszyscy łyknęli. Tak czy siak, nie zawsze trzeba przecież elegancko i podniośle, niczym Hamlet, wykrzykiwać, że reszta jest milczeniem.
Olka: A zwłaszcza jeśli nie chcesz zostać okrzykniętym rannym łosiem!
Weronika: Niby nie trzeba podniośle, ale to chyba jest przywilej znanego, bo Wojaczek Wojaczkiem, celebrytą trochę, ale początkujący poeta i początkująca poetka już tak łatwo nie mają i nie wkupią się w łaski głodnego poezji konsumenta (tak, konsumenta) wierszem o niczym właśnie, skoro już o wycenie poezji wspominamy. Idąc tym tropem, możemy się zastanowić, kto decyduje o pożądanej i niepożądanej tematyce poezji. Studenci? Profesorowie? Wyłącznie krytycy? Może tylko inni poeci i inne poetki mogą rozmawiać o poezji, o pisaniu… A może mogą wszyscy albo nie może nikt? Ja myślę, że mogą wszyscy i to wyłącznie dlatego, że nikt im nie zabroni, tak samo jak poecie, który marzy o flaszce wódki, nikt nie zabroni pisać o gównie.
Olka: Masz rację! Pisać o gównie – fakt! Ale w sposób zdecydowanie niegówniany. Zacząć – nawet od byle czego – nie jest łatwo. Zakończyć – z tym czymś – jest dużą wódką i wielką sztuką. Zarówno o tym pierwszym, jak i drugim Wojaczek wprost nie mówi. Choć na powierzchni wiersza pływają fekalia nurzane w procentach (alkoholowych i finansowych), nie toną! „Zręcznie omijają” trud twórczego procesu, „choć rękopis tego nie uwidacznia”. Sam proces nie musi wcale być podniosły (choć może) ani bolesny (choć jeszcze bardziej może), ani w ogóle być procesem skazańca. Może być mechaniczną pracą (choć nie musi) albo wyrazem wiecznej nudy (choć jeszcze bardziej nie musi), albo w ogóle być eksperymentatorsko Baudelaire’owski. Który z nich pozwoli na napisanie wiersza, o jaki chodzi poecie, wydawcom, redaktorom i światu? Nie wiadomo. Nie jest pewne, jaki rodzaj kupy kupią tym razem odbiorcy, którym tylko wydaje się, czym i za ile chcą się wysr… pardon, co i za ile chcą wydać. Pewne jest jedno: Wojaczek widzi, że z poety robi się wyrobnika, bo honorarium, bo stawki, wyceny, sam wyrabia fecesy, ale tylko po to, by stały się nawozem pod coś więcej.
Magda: Gówno, gówno, gówno… Nierzadki to motyw w twórczości Wojaczka, który lubi epatować dosłownością, brutalnością, brzydotą i wulgarnością. Ale tutaj jest trochę inna sytuacja. Mówicie, że wiersz można napisać o wszystkim lub o niczym, że dostrzegacie tutaj ironię i samoświadomość, wykpiwanie postaci poety – wszystko (potencjalna) zgoda. Najbliżej jest mi chyba do tego, co powiedziała Ola – interpretuję sobie to tak, że Wojaczek nie zgadza się na rynkowe zasady panujące w poezji, na realizowanie potrzeb nawet nie tyle odbiorców, co tych, którzy decydują o kształcie literatury – nie bez powodu w tytule wiersza odwołuje się do „Twórczości”. Tak więc mamy tutaj Wojaczka niegodzącego się na zastaną rzeczywistość, może trochę sfrustrowanego, ale jednak też takiego, który tworzy wiersz za 475 złotych. I jest to całkiem przyzwoity Rafał Wojaczek.
Poznań Poetów: WOJACZEK ENCORE, goście: Krzysztof Siwczyk, Maciej Melecki i Konrad Wojtyła, 18.05 g. 17.00.
ZOBACZ TAKŻE:
Piotr Śliwiński: Poznań Poetów – albo spotkać siebie
Pierwsze Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego
Marta Stusek: Haiku ex machina
Maja Staśko: Czy poezja może zmienić świat?
Agnieszka Waligóra: Rytm ruj i wyciszeń. O nowym tomie Marcina Ostrychacza
Dominik Lisiecki: Pozory sensu, czyli „Środki doraźne” Marcina Orlińskiego
Tomasz Błaszak: Sommertime
Joanna Kubiak: Czy czyta pani Wiedemanna? Czy Wiedemanna pani zna?
Dominika Parszewska: Yoko Tawada.
Joanna Bednarek: Leonard Cohen. Heretyk i erotyk
Michał Nowacki: Bob Dylan i Leonard Cohen. (nie)poetycki fenomen
Mateusz Miesiąc: Samouczek poezjowania Krystyny Miłobędzkiej
Igor Kierkosz: Wygrani przegrani, czyli kino beat generation
Agnieszka Budnik: Edward Pasewicz. Epifanie i zachwyty
Weronika Stachowiak: Świat, którego nigdy nie było
Daria Nowicka: Zamiast. Piotr Macierzyński: Książka kostnicy
Anna Grznka: Krew dla krwi. Dominika Dymińska: Danke
Tekst pochodzi z gazety festiwalowej Poznań Poetów 2017.