Prywatyzacja szczęścia, albo dlaczego partia pracy nie jest dziś możliwa
22 maja 2019
Niedawno Slavoj Žižek, parafrazując m.in. Fredrica Jamesona i Marka Fishera, stwierdzał w efektownym, ale budzącym niepokój aforyzmie, że „łatwiej wyobrazić sobie koniec świata niż koniec kapitalizmu”. Otóż według Andrzeja Ledera słoweński filozof się pomylił. Można – i ta wyobraźnia podpowiada, że będzie gorzej…
Niwecząc suspens, zdradzam: Leder wyobraził sobie scenariusz, w którym kapitalizm ustępuje miejsca „neofeudalizmowi” (lub nawet: „neoniewolnictwu”). W tym miejscu ktoś mógłby wzruszyć ramionami, westchnąć: „Cóż w tym nowego?”, a w ramach uzasadnienia przywołać słynne literackie czy filmowe antyutopie i dystopie. Miałby oczywiście rację – kultura, zwłaszcza popularna, regularnie zasila zbiorową wyobraźnię futurystycznymi wizjami postkapitalistycznego (lub postapokaliptycznego) niewolnictwa.
Czas zatem na wstrząs wtórny: uzasadnienie konceptu neofeudalizmu Leder i pozostali goście debaty wywiedli nie z fikcyjnych narracji, ale z logiki historycznej: analizy zmian społecznych i politycznych ostatnich kilkudziesięciu lat; dynamiki aktualnych przemian na rynku pracy; ze statystyk i badań socjologicznych.
PARTIA? NIEMOŻLIWA, ALE…
Trzecia debata z cyklu „Nie hańbi, ale…” dotyczyła związku między pracą, poczuciem godności a preferencjami politycznymi. Splot ten uchwycony został przez Przemysława Czaplińskiego (moderator spotkania) w pierwszym, lecz determinującym całą dyskusję pytaniu: czy w Polsce miałaby szansę partia pracy?
Nie chodziło przy tym o kalkowanie znanych partii zagranicznych (np. brytyjskiej Labour Party) ani historycznych (Partia Pracy działająca w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym), ale o ugrupowanie, które pracę „wywiesi na sztandarze”, a więc zbuduje wokół niej swój program. Edwin Bendyk, Marcin Czachor, Maja Staśko i Andrzej Leder zgodzili się w odpowiedzi „nie, ale…” – lecz owo „ale” każde z nich lokowało w nieco innym punkcie.
Edwin Bendyk odpowiedział, że czas szans dla takiej partii już minął. Praca w sensie jej braku przestaje być obecnie problemem politycznym. W to miejsce wchodzą dwa nowe problemy: aktualny (i podlegający dynamicznym przemianom), czyli kwestia jakości pracy, stosunków w środowisku pracy, oraz przyszłościowa perspektywa konfrontacji z deficytem rąk do pracy. Kłopot drugi, nieuchronny i nieodwracalny, zdaniem Bendyka pozostać może z nami aż do końca stulecia. W tym kontekście nadchodzącą konfrontację z automatyzacją pracy należy – w Polsce – uznać za szansę, a nie zagrożenie. Tak zarysowująca się dynamika nie stanowi jednak podglebia dla partii pracy, która chciałaby na tym polu zbić polityczny kapitał.
Marcin Czachor przyznał, że jego odpowiedź wyglądałaby podobnie – ale do 2008 roku. Powołując się na maksymę, według której „władca zawsze jest ograniczony teorią ekonomiczną swoich doradców”, wskazał na zachodzące po 2008 roku w teorii i dyskursie ekonomicznym istotne zmiany, które dają powody do optymizmu i mogłyby być zalążkiem dla programu partyjnego. Jedną z nich jest Neoczartalizm / Nowoczesna Teoria Monetarna (MMT), której opis zawierają rekomendacje lekturowe gościa.
Perspektywę tego, jak polityczna reprezentacja praw pracowniczych wyglądała dotychczas, rozwinęła Maja Staśko. Po 1989 roku nie powstała partia, która występowałaby w imieniu pracownic i pracowników. Kwestia pracy w transformacyjnej Polsce podlegała bowiem procesowi odwlekania: słyszeliśmy, że prawami pracowniczymi – a także powiązanymi z nimi prawami kobiet i prawami socjalnymi – „zajmiemy się już za moment”; że najpierw sprawy pilniejsze; że najpierw budowa demokracji (liberalnej). W rezultacie każda partia, nawet taka, która w deklaracjach staje po stronie socjalnej, faktycznie jej nie reprezentuje. W konsekwencji tego realnym głosem pracownic i pracowników nie jest głos oddawany w wyborach, ale głos podnoszony w związkach zawodowych; realnym wyborem są codzienne walki w środowisku pracy, a nie wybory władz lokalnych czy parlamentarnych.
Zdaniem Staśko, w ramach obecnego kształtu demokracji i jej wadliwego działania (na rzecz najsilniejszych) partia pracy jest niemożliwa – a jeśli miałaby (i powinna) powstać, to musiałaby być partią rewolucyjną, dążącą do zmiany systemu z demokracji liberalnej na np. demokrację socjalną.
Na inny specyficznie polski problem zwrócił uwagę Andrzej Leder: dyskurs hegemoniczny w Polsce nisko wartościuje pracę, wskazując wojnę jako formę samorealizacji. Oznacza to, że cnoty wojenne (nawet jeśli wojna jako taka prowadzona nie jest) są najwyżej cenionymi i najlepiej mobilizującymi społeczeństwo. Wobec tego pracownicy i pracownice postrzegają siebie raczej jako wspólnotę krzywdy i cierpienia (co pozwala im na organizowanie się w związkach zawodowych), ale nie jako grupę etosową, wyróżnioną ze względu na wykonywaną pracę. W takich warunkach bardzo trudna jest mobilizacja polityczna potrzeba do powstania partii pracy – walka pracownicza ma charakter raczej obronny niż ofensywny.
PRYWATYZACJA SZCZĘŚCIA
Sprawy zaczęły się ciekawie komplikować, kiedy do rozważania szans partii pracy dołożono ostatnią składową tytułu debaty, czyli kwestię godności i wartości. Za punkt wyjścia posłużyła lekturowa rekomendacja Ledera, mówiąca o późnokapitalistycznej dewaluacji trudu. Diagnoza wskazuje, że kultura przełomu XX i XXI wieku nie dysponuje już systemowym uzasadnieniem dla pracy – filozoficznym, psychologicznym, religijnym, ideologicznym etc. W rezultacie sensu nie stanowi już ani praca, ani też narzekanie na pracę.
W tym miejscu (jako kontrargument) powróciły pojawiające się na poprzednich debatach wyniki badań socjologicznych, według których pożytek stanowi najważniejszą dla Polaków cechę pracy (na kolejnych miejscach znalazły się bezpieczeństwo oraz zysk). Badania te opierały się m.in. na pytaniu: „Czy możesz o swojej pracy opowiedzieć komuś spoza niej?”. Logika wydaje się prosta: jeśli wykonujesz pracę wartościową, przynoszącą pożytek, opowiadasz o niej bez trudu; analogicznie: wykonując pracę nie przynoszącą społecznego pożytku, opowiadasz o niej niechętnie.
Według panelistów owo poczucie wartości nie dotyczy pracy jako takiej, ale pracy konkretnej (i co równie istotne – własnej). Powiązane jest zatem z prywatyzacją szczęścia. Wytwarza ona paradoksalne poczucie osobistego zadowolenia oraz równoległe przekonanie o panującej na poziomie ponadindywidualnym ogólnej nędzy i zwyrodnieniu.
W tym kontekście działanie przynoszące pożytek innym (i sobie) pozwala czerpać jednostkową satysfakcję. Nie przekłada się jednak ona na dyskurs, a zatem na poczucie godności pracy jako takiej – które byłoby potrzebne partii politycznej. Jeśli pracy nadaje się godność w dyskursie publicznym, to tylko jako sposobowi na osiągnięcie osobistego spełnienia. Stąd hasła typu „wszystko w twoich rękach”, „jesteś panem swojego losu”, stąd opowieści miliarderów w stylu: „do wszystkiego doszedłem sam”, „to moje własne osiągnięcie”.
W tym sensie pożytek stanowi nie tyle miernik wartości pracy, ile ramę dla neoliberalnej narracji. Z jednej strony służy zatwierdzaniu osobistego sukcesu, z drugiej wytwarza hierarchię pracy – prace niewidoczne, niedające perspektyw rozwoju, awansu czy samorealizacji to zawody gorzej płatne, często sfeminizowane.
Praca stała się zatem sposobem organizowania podmiotowości oraz zajmowania pozycji w hierarchii społecznej. W tym sensie proces prywatyzacji nie pozostaje bez przełożenia na zbiorowość. Jeśli do 1989 roku przynależność do środowiska pracy stanowiła źródło tożsamości – a także zapewniała poczucie godności i organizowała sposób życia – to w potransformacyjnej Polsce nastąpiło przekierowanie owych tożsamości zawodowych na poczucie przynależności kulturowej.
W tym kontekście Bendyk wskazywał np. na badania opisujące konsolidację tożsamości śląskiej w wyniku erozji tożsamości górniczej i hutniczej. Proces ten można jednak przełożyć na mechanizm ogólny – Leder zwracał uwagę, że z etosu pracy Polacy bardzo często przechodzą na poziom etosu tożsamościowego. To zaś odsłania dwie istotne kwestie. Pierwszą stanowi powiązanie nacjonalizmu z przypływem imigrantów, drugą są motywacje wyborcze.
SPOŁECZEŃSTWO HIERARCHICZNE
W obrębie etosu tożsamościowego dominuje postawa nacjonalistyczna, a więc w konsekwencji antyimigrancka. To punkt, w którym powrócić należy do obecnych warunków rynku pracy w Polsce, który w znaczącym stopniu zasilają imigranci (przede wszystkim z Ukrainy).
Wyobrażenie sobie współcześnie partii pracy jest zatem de facto zadaniem skonstruowania reprezentacji interesów robotników polskich, ukraińskich, hinduskich etc. A skoro wyobrażenie takie jest trudne (jeśli nie: niemożliwe), to oznacza, że zmierzamy – według Ledera – w kierunku budowy społeczeństw hierarchicznych nie tylko w sensie podziałów pracy, ale także podziałów tożsamościowych. Obywatele „wewnętrzni” (etniczne przynależni do państwowości) zyskują w nich rozmaite przywileje, których pozbawiani są „przyjezdni”. Imigranci stanowić będą konieczną i stałą różnicę, narażoną na ostracyzm w imię realizacji nacjonalistycznych ideałów.
MOTYWACJE WYBORCZE
Pretekstem – a zarazem ramą – dla rozważań motywacji wyborczych stała się wspomniana przez Bendyka w tezach do dyskusji głośna książka Thomasa Franka „Co z tym Kansas?”. Frank analizuje w niej znaczący dla najnowszej historii USA epizod z 2000 roku, kiedy robotnicy w Kansas zagłosowali na konserwatystów eksponujących kwestie tożsamościowe, narodowe, tradycji kulturowych. Desygnowani do władzy bogaci republikanie dość szybko zwrócili się w swych politycznych decyzjach przeciwko interesom klasy pracowniczej. Paradoks sytuacji polegał więc na tym, że po fakcie okazywało się, że robotnicy zagłosowali „przeciw sobie”. Moderator zadał proste pytanie o analogię: czy model ten jest opisem aktualnej sytuacji części wyborców w Polsce?
Goście debaty, przyznając, że podobieństwo jest znaczne, podkreślali złożoność obu sytuacji – przede wszystkim splot interesów ekonomicznych i kulturowo-tożsamościowych.
Bendyk zwrócił uwagę na – pozornie paradoksalny, ale faktycznie dość logiczny – proces rozszczepania głosu. Badania socjologiczne wykazały bowiem, że na poziomie wyboru władzy lokalnej głosujemy „racjonalnie”, zgodnie z interesem ekonomicznym, zaś preferencje wyborcze na poziomie ponadlokalnym (zwłaszcza krajowym) związane są raczej z reprezentowanym światopoglądem.
Leder i Czachor dowodzili, że decyzję wyborców z Kansas postrzegać należy jako racjonalną. Wpływ na nią miały nie tylko hasła tożsamościowe, ale także m.in. postulat zatrzymania globalizacji. A robotnicy rozpoczęli w owym czasie mierzenie się z rzeczywistością, w której ze świata globalnej Północy wycieka nie tylko sens pracy, ale i sama praca – alokowana do innych krajów, w miejsca tańszych kosztów produkcji.
Staśko upomniała się z kolei o to, by również za sensowną uznawać decyzję elektoratu PiS-u w 2015 roku. W konsekwencji tego zwrócono uwagę na skomplikowany status programu 500+. Z jednej strony ma on charakter kryptoliberalny i stanowi alibi dla demontażu usług publicznych, z drugiej stał się przyczyną zmiany zbiorowej wyobraźni, także pracowniczej (po jego wprowadzeniu rozpoczęły się m.in. dyskusja o prawach reprodukcyjnych kobiet; nieodpłatnej pracy opiekuńczej świadczonej zwłaszcza przez kobiety; liczne protesty pracownicze, dowodzące wzmocnienia poczucia swojej pozycji).
FAZA PRZEJŚCIOWA
Jeśli w owej mozaice nie wszystko układa się w spójną całość – co zresztą przyznawali i rozmówcy, i moderator – to dlatego, że (1) mowa o rozmaitych interesach (2) ścierających się dynamicznym procesie, w ramach którego (3) znajdujemy się w fazie przejściowej. Pozycja Polski w ramach przemian globalnego rynku pracy jest zmienna i niepewna (na co zwracał uwagę Leder), zaś sytuacja na polskim rynku pracy jest dynamiczna (na co wskazywał Bendyk).
Wiele wskazuje na to, że w perspektywie czasu pogłębiać się będzie hierarchizacja nie tylko w obrębie państwowym, ale także globalnym. W wyniku reorientacji kapitalizmu nakładać się będą na siebie rozwarstwienie aktywności pracy oraz zasobów kulturowych i biologicznych. W tym świetle urealnia się nakreślona przez Ledera wizja neofeudalizmu i niewolniczego społeczeństwa.
JEST ALTERNATYWA
Kontrolowanie przez narrację neoliberalną sensu pracy służy bowiem także rozbrajaniu siły mobilizacyjnej pracowników – przede wszystkim poprzez wytwarzanie poczucia rywalizacji i sprzecznych interesów. Rozmówcy wskazywali, że wyciek sensu powiązany jest nie tylko z ramą kulturową, ale także z warunkami pracy (które powiązane są z prawami socjalnymi, reprodukcyjnymi, tożsamościowymi etc.).
Walka o warunki pracy – protesty, strajki, działalność związków zawodowych – staje się w tym momencie nadzieją na przełamanie fatalistycznego scenariusza. Maja Staśko podkreślała, że scenariusz „będzie gorzej” obowiązuje dopóki środki produkcji – robotnik i maszyny – znajdują się w rękach nielicznych, my zaś uznajemy, że wraz z nimi po ich stronie pozostaje cała władza. Tymczasem faktycznie sytuacja zależy także od drugiej, liczniejszej strony – o przyszłości warunków pracy zadecyduje siła ruchu pracowniczego, jego determinacja i sposób organizacji. Być może – stwierdzała panelistka – z punktu teoretycznego ciekawsze są dystopie, ale w praktyce scenariusz pozostaje w rękach wszystkich.
Pierwsza debata cyklu odsłoniła konieczność budowania afektywnego sojuszu. Druga dodała do tego konieczność artykulacji i obrony własnej biografii pracowniczej. Debata trzecia nie tylko owe postulaty podtrzymała, ale również poszerzyła ich zasięg, wskazując na konieczność powiązania ze sobą konkretnych działań pracowniczych z pracą nad zmianą dominujących modeli teoretycznych.
JOANNA BEDNAREK
JOANNA BEDNAREK (ur. 1991) – doktorantka w Zakładzie Antropologii Literatury na Wydziale Filologii Polskiej i Klasyczne UAM, krytyczka literacka. Współkuratorka projektu „Wspólny świat” i cyklu debat „Prognozowanie teraźniejszości”. Współautorka (wspólnie z Przemysławem Czaplińskim i Dawidem Gostyńskim) książki „Literatura i jej natury” (2017). Członkini założonej przy Instytucie Teatru i Sztuki Mediów UAM grupy badawczej „Posthuman Performance Working Group”. Laureatka stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
„NIE HAŃBI, ALE…. O PRACY W POLSCE XXI WIEKU”, debata III: „Praca, godność, wybory. Związek między pracą, poczuciem wartości i preferencjami politycznymi”. Goście: Edwin Bendyk, Marcin Czachor, prof. Andrzej Leder, Maja Staśko, prowadzenie: prof. Przemysław Czapliński, 20.03.2019, g. 18, CK ZAMEK / Scena Nowa
Kuratorzy cyklu: prof. Anna Musiała, prof. Przemysław Czapliński
Organizatorzy: Centrum Humanistyki Otwartej, CK ZAMEK
zobacz także: Spirala pesymizmu, albo dlaczego sojusz jest konieczny („Nie hańbi, ale…” – debata I)
zobacz także: „Niech każdy sobie wymyśli coś najgorszego”, albo praca po końcu pracy („Nie hańbi, ale…” – debata II)