Poetyckie migawki

14 czerwca 2023

Marta Podgórnik to gliwicka poetka od dawna obecna w przestrzeni literackiej, znana wcześniej z takich tomów, jak: „Rezydencja surykatek”, „Zawsze”, „Mordercze ballady”. Przedostatnia książka, „Przepowieść w ścinkach”, to jak pisze w nocie odautorskiej „dwadzieścia pięć pocztówek z napisanego życia”.

Opowieść z „napisanego życia”

Marta Podgórnik zabiera nas w podróż do przeszłości – i jest to przechadzka po historii jej pisania, po tytułowych „ścinkach”. Zbiera najbardziej charakterystyczne dla siebie motywy i tematy. Trudno nie traktować tego wyboru jako próby poetyckiego podsumowania własnej twórczości. Utwory wyjęte z poprzednich tomików zyskują autonomię, tworząc jednocześnie nową całość – pisarka po raz kolejny opowiada tu te same historie (albo: historię). W jej wierszach jak bumerang powracają tematy, jak: niespełniona miłość, koniec relacji, dojrzewanie, pisanie.

Autorka zbiera kobiece doświadczenia, konstruując i osadzając w swoich utworach bohaterki, które przeżywają wciąż na nowo stare tragedie w niezwykle teatralny sposób, wręcz ostentacyjnie pokazując swoje cierpienie. Wszystkie te historie, choć dzieją się w przelocie, w pociągach, hotelach i na dworcach, zamknięte są w niezwykle dopracowanej formie, w której główną dominantą jest „rytm i rym”. W twórczości Podgórnik przeszłość nieustannie oddziałuje na teraźniejszość, a każde doświadczenie zostaje zapisane i tekstowo utrwalone.

(Niespełniona) miłość i pisanie

Kolejne zawody miłosne i autotematyczne wyznania to dwa wątki, które najczęściej pojawiają się w „Przepowieści w ścinkach”, a więc także w całej twórczości poetki. W jej wierszach miłość nie ma szansy na konwencjonalne spełnienie, nie znajdzie żadnego happy endu.

W szczątkowych historiach, gdzieś między słowami, pojawiają się oszczędne wzmianki o chwilowych wzlotach i dużo dłuższych upadkach. To miłość nie tylko duchowa, mnóstwo tu cielesności i erotyki – Marta Podgórnik tworzy obrazy relacji, w których najczęściej „coś” nie może się zdarzyć, pozostając na zawsze niespełnione. Bohaterki wierszy najczęściej mówią o rozstaniach, są porzucane czy traktowane „przemocowo” (jak bohaterka wiersza „Chancon”). Jeśli już coś trwa, to wiedzą, że zapewne tylko chwilę – mają świadomość ulotności i krótkości uczucia.

Podmiotka wiersza „lipiec” mówi: „jestem mokra z miłości i dopóki kocham / żadnych wierszy o powodzi na południu kraju” – jakby chciała nacieszyć się intensywnością uczucia, chwilowo nie zwracając uwagi na tragedie, które tym razem dzieją się nie w jej świecie.

W utworach Podgórnik to kobietom oddany jest głos – teksty wypełniają podmiotki, które, mimo upadków, nigdy nie zostają zupełnie pokonane. Mają w sobie upór i waleczność, które nie pozwalają im się poddać. Pojawiający się odbiorcy, do których się zwracają, nie zabierają im przestrzeni, a są jedynie przyczyną wyprowadzenia refleksji o swoich odczuciach. Podmiotki poprzez poezję próbują oswoić kolejne zawody miłosne i niespełnienia, a sam akt tworzenia nieodłącznie wpisany jest w ich biografię. Zdarza się, że w twórczości gliwickiej poetki ważniejszy niż sama historia jest akt uzewnętrzniania swoich myśli, próba opisania ich i ubrania w ramy wiersza.

Pisanie staje się dla Marty Podgórnik narzędziem do uchwycenia chwil i przeciwdziałania ich ulotności. To próba zatrzymania pędzącego życia, które nieustannie przenika się z twórczością i tworzy z nią nierozerwalną całość. Widać to w wierszu „wpływ księżyca”, w którym myśl o kimś pojawia się podczas pisania.

Wzajemna relacja wnika w twórczość do tego stopnia, że podmiotka jest w stanie wydobyć dzięki niej nowy odcień wierszy, wykorzystując do tego poezję „rozrachunkową”. Być może ten rozrachunek mógłby się dokonać (tylko) w poezji. Wiele utworów z tego zbioru to wiersze autotematyczne, odnoszące się do samego procesu pisania, tak jak, niemal ironiczny wiersz „debiut w internecie”, według którego przeszkodą dla poezji jest szczęśliwa rodzina, udana relacja czy wzajemność w miłości.

Miejsca nie-miejsca, czyli o byciu pomiędzy

Historie przeżywane w wierszach Marty Podgórnik często dzieją się w pociągach, na stacjach, festiwalach, hotelach i mostach. Miejsca te pojawiają się na tyle często, że nie są już tylko tłem wydarzeń, ale pełnoprawnymi bohaterkami tomiku. Wszystkie te „miejsca nie-miejsca” kojarzą się ruchem, podróżą, wędrówką czy byciem gdzieś tylko na chwilę. Są to przestrzenie, które stają na drodze w dotarciu do celu. Można je czytać jako znak bezdomności, brak poczucia stabilności i problem ze wskazaniem stałych (lub jakichkolwiek) punktów odniesienia.

Bohaterki są w ciągłej pogoni, rozjazdach, pomiędzy miejscami – nie będąc nigdzie na stałe. Stąd te zakończenia bez pożegnania, trwające chwilę relacje, przerywane w trakcie i na nowo odświeżane we wspomnieniach. Dykcja podmiotek ulega ciągłej aktualizacji, co wskazuje na pewien – nadal obecny w ich życiu – ciężar przeszłości. Nie wyczuwa się tu jednak rozżalenia czy niezgody na los, który je spotkał; są z nim pogodzone. Kolejne romanse dzieją się „dzisiaj tu, jutro tam” (wiersz „Przepowieść w ścinkach”), podmiotka świadoma jest ulotnego charakteru doznań, a jedynym sposobem na ich utrwalenie jest poezja.

Rytm i rym

W wierszu „Piąta nad ranem” Podgórnik pisze: „Liczy się rytm i rym”, co można uznać za jedną z głównych cech twórczości poetki. Autorka nie stroni od rymu chyba najbardziej unikanego we współczesnej poezji – rymu częstochowskiego, często zestawiając ze sobą pozornie banalne wyrazy.

Podgórnik używa języka kreatywnie i stara się eksponować jego wymiar codzienny. Jej wiersze są silnie intertekstualne – poetka łączy zasłyszane głosy, kulturę popularną i wysoką, sacrum i profanum. Intensywnie korzysta także z różnych gatunków literackich, wykorzystując je i przekształcając.

Tworzy opowieść o silnych, wyrazistych postaciach, które przeżywają całą gamę uczuć, od miłości aż do straty, zawodu i niespełnienia, osadzając tę historię w równie wyrazistych ramach wiersza. Częste refreny, wyliczenia czy w całości rymowane utwory budują kontrast do opowieści utworu – zamiast niezobowiązującej i lekkiej lektury, na którą wskazywać mogłaby forma, zostajemy skonfrontowani z trudnym, osobistym przeżyciem.

Marta Podgórnik wyjątkowo sprawnie potrafi posługiwać się językiem i przekazywać treść za pomocą wycyzelowanej formy. Wybrane utwory stanowią zbiór wszystkich elementów charakterystycznych dla jej poezji, umieszczonych w kolejnej książce poetyckiej. Zdaje się jednak, że powielanie jednak tych samych poetyckich tematów może wkrótce ulec wyczerpaniu. Pozostaje więc mieć nadzieję, że „Przepowieść w ścinkach” faktycznie stanowi podsumowanie jej twórczości, a po nim – przyjdzie czas na nowe.

ANETA KARABAN

Marta Podgórnik, „Przepowieść w ścinkach”, Biuro Literackie, 2020

 

Droga w górę bywa wyboista >>

Otworzyć się na nie-ludzkie >>

Dorota Masłowska w Zamku. Teleport do drugiego człowieka  >>

D
Kontrast