Osobno – w stronę razem

14 czerwca 2023

Możesz myśleć, że nie dosięgnie cię nigdy samotność czy wykluczenie, że przez macierzyństwo nie stracisz poczucia bycia sobą. Nic bardziej mylnego. Kamila Janiak udowadnia, że twoje „ja” zostanie jednak w tobie – nawet, kiedy uśpisz je zmęczeniem.

Poetyckie, czyli jakie?

Próba ujęcia najnowszego tomiku Kamili Janiak w najbardziej lakoniczny z możliwych sposobów mogłaby brzmieć: „poetyckie doświadczenie macierzyństwa”. To stwierdzenie nie przygotowuje nas jednak na to, jak doświadczenie zostanie w tomiku oddane.

Co jest w nim poetyckiego? Janiak nie odsyła nas przecież do mitycznego macierzyństwa, gdzie wszystko jest piękne i nic nie boli – wręcz przeciwnie: w wierszach leje się krew, a podmiotce trudno jest funkcjonować bez leków przeciwbólowych. Nie jest to więc „poetyckie” (w znaczeniu: „piękne i zgrabnie podane”), tylko siłujące się z językiem poezji, aby ten stał się użyteczny i pomógł w jak najbardziej realistycznym zapisie doświadczenia. Chociaż w „Miłości” poetka porusza tematykę macierzyństwa nie po raz pierwszy, to doświadczenie bycia matką jest dominantą tematyczną właśnie tej książki.

Warto przytoczyć w tym miejscu słowa poetki z rozmowy wokół wydanego w 2018 roku tomiku „Wiersze przeciwko ludzkości”: „odblaski tego, co mogłoby się wydarzyć, jeśli miałabym zostać matką, są dla mnie jak świat równoległy, w którym można zastanawiać się, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym na tę rolę się zdecydowała”[1].

„Miłość” jest światem równoległym, poprzez który Janiak przygląda się życiu matki z noworodkiem niejako „od podszewki”, bez barier w postaci tabu czy fałszywego uśmiechu przykrywającego wycieńczenie. Balansuje więc pomiędzy skrajnościami: z jednej strony pisze o intymnym przeżyciu macierzyństwa, z drugiej zderza je z brutalnym światem szpitali:

„noc w szpitalu nie była nocą. / nie było nawet ciemno. / latarnie zaglądały do środka / jak bezokie robale […]. bała się wyjść na korytarz, / żeby nie rozjuszyć drzwi, za którymi noworodki nigdy nie spały. / płacz i wrzaski,/ […] wrzaski i przestraszone jarzeniówki […]” („szpital drugi”).

Podmiotka nie jest traktowana w szpitalu jak osoba i zgodnie z logiką sprzężenia zwrotnego przestaje traktować podmiotowo innych: „[…] i co kurwa?, pomyślała do pielęgniarki z porannej zmiany. […]”. Jednak to właśnie tego typu interakcje z pielęgniarkami (i nie tylko) otaczają doświadczenie macierzyństwa, będąc jakby przeciwwagą dla tytułowej miłości. Janiak nie pisze tomu w nurcie ekokrytycznym; nie próbuje opisywać nowych typów więzi pozaludzkich, które mogłyby być pomocne w sytuacji podmiotki. Autorka skupia się na relacji matki i dziecka, rozpoznając, że jeszcze nie wszystko zostało na ten temat w literaturze powiedziane.

 

Miłość nierówna miłości

Tytułowy wiersz tomu nie jest pierwszym tekstem o tej nazwie w dorobku Janiak: „miłość” pojawia się również w poprzedniej książce poetyckiej autorki, „Zakazie rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie” (WBPiCAK, 2020):

miłość

jak jabłka, dłonie na nich jak na piersiach.

skrzy i szumi w suche lato

powietrze wśród elektrycznych słupów.

ma się wrażenie, że zaraz coś

odpryśnie, jak drzazga odskoczy

i podpali całą łąkę

jak jabłka,

palce wilgotne od soku.

pachną jak piaszczysta droga

z rzędem grusz, które zgubiły owoce

ciężkie od pszczół albo jak trampek

z przejrzałym miąższem

na podeszwie.

 

Zestawmy „miłość” z „Zakazu rozmów…” z nowszym wierszem o tym samym tytule:

miłość

najbliższy sercu był pierwszy krzyk.

matki, która drewniana próbowała urodzić drewno.

matek, które szklane próbowały nie stłuc kruchego naczynia.

potem słyszała ściany.

całą noc płakały,

cały dzień mokły,

aż linoleum było śliskie od moczu i łez.

i kroki w gumowanych klapkach i kroki

i talerze na plastikowych tacach i talerze.

chodź i zobacz,

życie zaczyna się od kropli krwi,

czerwoną falbanką fartucha.

Miłość przeszła zmianę. Nie da się jednak nazwać tego procesu transformacją, lecz co najwyżej przesunięciem. W „Zakazie…” była ciężka, lepka, niebezpieczna i nieprzewidywalna. W „Miłości” nadal taka jest: dochodzą do niej jednak nowe głosy, splata się w niej więcej obrazów. Żadna część tego opisu nie jest jednak obiektywnie miła czy zachęcająca. Miłość składa się tutaj z: hałasu („najbliższy sercu był pierwszy krzyk”), braku kontaktu z własnym ciałem, prawdopodobnie wynikającego z wyczerpania lub działania leków przeciwbólowych („drewniana próbowała urodzić drewno”), restrykcyjnej ostrożności („szklane próbowały nie stłuc kruchego naczynia”), smutku czy w tym kontekście – depresji poporodowej („całą noc płakały”), alienacji („i kroki w gumowanych klapkach i kroki / i talerze na plastikowych tacach i talerze”).

Miłość jest cielesna, doświadczalna somatycznie, ambiwalentna, nie zawsze przyjemna, zawsze do bólu prawdziwa. Zaprasza do siebie, do wspólnego doświadczania: „chodź i zobacz”. Miłość to życie. Miłość naznacza. I w tym wymiarze zdaje się nieodwracalna.

 

Przeciw(pro)forma

Najnowszy tom Kamili Janiak jest pierwszym po Wrocławskiej Nagrodzie Poetyckiej Silesius, najkrótszym i jednym z niewielu w dorobku autorki, którego nie zilustrowano. Tak jak w poprzednich książkach poetka balansuje tutaj cały czas na krawędzi wymuszonej przez sytuację macierzyństwa izolacji od społeczeństwa i prób tworzenia wspólnoty. Swego rodzaju doświadczeniem „razem” była właśnie w poprzednich tomach współpraca z ilustrator(k)ami, w której druga osoba mogła przefiltrować tekst przez swoją wrażliwość.

W „Miłości” jest więcej doświadczenia „odosobnienia”, a nie dotyczy ono tylko emocjonalnej separacji od innych osób; w tym tomie jest wyrażane również w postaci tęsknoty za „byciem sobą”. Kobiety tracą tu swoją podmiotowość i przechodzą w tryb automatyczny. Podmiotka zaczyna mówić o sobie jak o nieznajomej, ze zdziwieniem (czy być może – frustracją) przypatrując się swojemu doświadczaniu:

„[…] pani nie ma rąk, ramion i palców. / pani jest kołyską spiętych mięśni. / nie ma ust, jest gwizdek, do którego ktoś nawrzucał paproszków. / szumi, szumi: jak objawia się głód? / pani zje – podsuwa wczorajszą kolację mariana, / jeść musi. […]” („szpital piąty”).

Punktami, w których podmiotka wierszy styka się ze światem zewnętrznym wobec jej ciała, są właśnie momenty kontaktu z pielęgniarkami czy samej pielęgnacji dziecka. Powrót do świadomości własnego ciała i przywrócenie sobie podmiotowości następuje dopiero na samym końcu tomu, kiedy podmiotka znajduje niemą powierniczkę w zakonnicy siedzącej „na balkonie po drugiej stronie zielonego placu”. Kobieta słyszy krzyk. Czy jest on zaproszeniem do rozmowy? Czy bohaterka idzie w stronę samotności, czy w stronę „razem”? Bez wątpienia w stronę wspólnoty idzie sama autorka, która zaprasza do kolektywnego przyjrzenia się macierzyństwu i próbie znalezienia odpowiedzi na to, jak poradzić sobie z bólem. Jednym z leków jest: patrz tytuł.

KAROLINA CZARNECKA

Kamila Janiak, „Miłość”, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2022

[1] K. Janiak, W stronę konkretu, rozmawia Agnieszka Budnik, „Kultura u podstaw”, https://kulturaupodstaw.pl/kamila-janiak-w-strone-konkretu.

Życie zaczyna się śmiercią i kończy się o poranku >>

Dorota Masłowska w Zamku. Teleport do drugiego człowieka  >>

Instrukcja obsługi slamu >>

D
Kontrast