O teraźniejszości wymykającej się z rąk
29 listopada 2018
Dotychczasowe pomysły na rzeczywistość odkleiły się od rzeczywistości. I dlatego nie da się już diagnozować dnia dzisiejszego. Teraźniejszość nie pasuje do wcześniejszych założeń, staje się niepojmowalna, nie odpowiada na pytania, znika. Norwidowskie „Przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej” przybiera postać: „Jutro to dziś, tylko cokolwiek szybciej”.
Wstęp do książki „Prognozowanie teraźniejszości. Myślenie z wnętrza kryzysu”
Uogólniony opis dzisiejszej sytuacji wygląda mniej więcej tak: Polska (a szerzej: cała Europa Środkowa) wraca do koncepcji państwa narodowego, uznawanego za gwarancję suwerenności; społeczeństwo głosuje raczej za bezpieczeństwem niż wolnością i raczej za jednością niż wielością, co wywołuje kryzys pluralizmu i idei solidarności. Sprawowanie rządów w imieniu większości, która oczekuje od państwa przede wszystkim ochrony przed globalizacją, wymaga centralizacji władzy. Centralizacja taka oznacza podważenie niezawisłości sądów i przekształcenie parlamentu w maszynkę do zatwierdzania projektów rządowych. Powiększana kosztem demokracji suwerenność w polityce wewnętrznej z konieczności podważa trójpodział władzy, czyni problem wagi państwowej z zarządzania historią i społeczną pamięcią, a wreszcie popycha ku systemowi autorytarnemu. Odpowiada temu redefiniowanie polityki zagranicznej: fetysz suwerenności pociąga za sobą osłabienie bądź zerwanie dotychczasowych relacji międzynarodowych, odmowę respektowania ponadpaństwowych poleceń i odrzucenie wyroków unijnego trybunału. W rezultacie wszystko, co znaliśmy do tej pory – demokracja, neoliberalna gospodarka, rola Holokaustu w stanowieniu moralnego i politycznego porządku w Polsce, miejsce Polski w Europie i w Unii Europejskiej – ulega zmianie.
Dotychczasowe pomysły na rzeczywistość odkleiły się od rzeczywistości. I dlatego nie da się już diagnozować dnia dzisiejszego. Teraźniejszość nie pasuje do wcześniejszych założeń, staje się niepojmowalna, nie odpowiada na pytania, znika. Norwidowskie „Przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej” przybiera postać: „Jutro to dziś, tylko cokolwiek szybciej”. Albo – zgodnie z aforystycznym ujęciem niemieckiego medioznawcy Siegfrieda Zielinskiego – „Dziś teraźniejszość to rzadkość”. W rozmowie z Arkadiuszem Półtorakiem stwierdzał on:
„S.Z.: Dziś teraźniejszość to rzadkość. Wyposażeni w całą dostępną nam machinerię wcale nie żyjemy «tu i teraz», lecz w miejscu przepływu między przeszłością a tym, co nadchodzi. Teraźniejszość «przydarza się» nam całkiem wyjątkowo.
A.P.: Jako epifania?
S.Z.: Tak, epifania, coś w tym rodzaju. Teraźniejszość znika, staje się niepojmowalna”.
W takiej sytuacji, gdy teraźniejszość „przydarza się” nam „całkiem wyjątkowo”, gdy staje się dobrem rzadkim, należy wrócić do momentu, gdy teraźniejszość wymknęła nam się z rąk. Powrotowi takiemu towarzyszy nadzieja, że zdołamy pojąć, skąd dzisiejsza sytuacja się wzięła, na czym polega jej specyfika i ku czemu wydarzenia zmierzają. Ale można to ująć skromniej: chcielibyśmy zapoczątkować inne myślenie – inne na tyle, by przynajmniej zrozumieć, dlaczego nie rozumiemy.
Aby wypełnić to zadanie, postanowiliśmy zaprosić do wspólnego namysłu i do wspólnej rozmowy intelektualistów reprezentujących różne dziedziny, światopoglądy i temperamenty. Z naszych spotkań – organizowanych w Poznaniu od grudnia roku 2016 do czerwca roku 2017 – wyłoniła się niniejsza książka.
Widniejący w spisie treści podział na trzy części [I. Kapitalizm, zegar i mapa; II. Obcy – kim jest, jak się staje; III. Późna nowoczesność i demokracja] z grubsza oddaje trzy dominujące (raczej komplementarne względem siebie niż przeciwstawne) podejścia w interpretowaniu teraźniejszości. Pierwsze z nich – reprezentowane przez Jana Sowę, Andrzeja Ledera i Przemysława Czaplińskiego – to spojrzenie od strony kapitalizmu i powiązań międzynarodowych. Drugie (Magdalena Środa, Izabela Kowalczyk, Krzysztof Podemski, Beata i Tomasz Polakowie) polega na uwzględnianiu zmieniających się relacji wewnątrz społeczeństwa; trajektorie napięć odpowiadają nadziejom i lękom, wiążąc się z reaktywacją dawnych „obcych” (Żyd, kobieta, homoseksualista) i z lepieniem nowych wrogów (Arab, islamista, terrorysta). Wreszcie w podejściu trzecim (Michał Paweł Markowski, Agnieszka Graff i Elżbieta Korolczuk, Edwin Bendyk, Przemysław Czapliński) zasadniczym przedmiotem analizy jest relacja między procesami modernizacyjnymi i demokracją.
Czy autorów coś łączy? Zdaje się, że elementem wspólnym jest dostrzeganie równoczesności dwóch niebezpiecznych zjawisk: zbiorowego doświadczenia nieakceptowalności i niereformowalności aktualnego demokratyczno-liberalnego kapitalizmu. Wiara w to, że system należy podtrzymać, słabnie w społeczeństwie razem z nadzieją, że można go zreformować. Autorzy analiz pomieszczonych w niniejszej książce dodają do tego jeszcze jedno istotne zjawisko – kryzys zbiorowej wyobraźni. Wyobraźni, która podpowiedziałaby możliwą przyszłość. Jej niedostatki, słabość, uwiąd sprawiają, że niechęć wobec systemu rośnie razem z lękiem przed skutkami jego zmiany. Oznacza to, że tkwimy w teraźniejszości niczym w pułapce: niechętni jej trwaniu, ale i niezdolni do precyzyjnego zdefiniowania jej dynamiki, krytyczni wobec demontażu demokracji liberalnej, zbyt słabi w formułowaniu alternatyw.
Z tych wszystkich powodów nie da się umykającej nam teraźniejszości diagnozować. Postanowiliśmy wobec tego – ze świadomością ryzyka, jakie to ze sobą niesie – zaprosić do wspólnego jej prognozowania.
Przemysław Czapliński
Joanna B. Bednarek