Koniec świata według baby

19 maja 2022

Potop Salci Hałas

Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku! Jeśli w Twoim ogrodzie nagle pojawiła się otchłań, przeczytaj „Potop”. Jeśli śliwek starczy Ci tylko na nalewkę, przeczytaj „Potop”. Jeśli widzisz zbliżającą się katastrofę, przeczytaj „Potop”. A jeśli jej nie widzisz, czytaj „Potop” do skutku.

Po raz kolejny Salcia Hałas opisuje miejsce osobliwe w przestrzeni Trójmiasta. Akcja debiutanckiej „Pieczeni dla Amfy” została osadzona w gdańskim falowcu, druga książka zaś zaprasza czytelnika do Gdyni, na wzgórze Orlicz-Dreszera. Historia na wpół dziko zamieszkanego osiedla, zwanego Pekinem, sięga międzywojnia, kiedy to budujący miasto robotnicy otrzymali pozwolenie na samodzielne osiedlenie się na tamtych terenach. W założeniu chwilowy stan zamieszkania przeciągnął się do kilkudziesięciu lat. Zmiana status quo nastąpiła po okresie transformacji wraz z planem przeznaczenia gruntów pod budowę nowego osiedla, co dla setek ludzi, m.in. rodzin z dziećmi oraz osób w podeszłym wieku, oznaczało konieczność wyprowadzki z miejsca, które było – by tak rzec – obiektem nie tylko ich przywiązania emocjonalnego, lecz także ulokowania kapitału. Na kanwie tych wydarzeń społeczno-politycznych Hałas postanowiła utkać swoją opowieść o końcu świata. A dokładniej: o wielu końcach różnie ujmowanych światów, ponieważ w „Potopie” odchodzenie w niebyt, obserwacja stopniowego zaniku stanowi podstawę doświadczania rzeczywistości na wielu jej poziomach.

 

Katalog katastrof

Katastrofa klimatyczna, którą należy umieścić na pierwszym miejscu, przejawia się w wielokrotnie przywoływanych anomaliach pogodowych, zmianach w cyklu pór roku, topnieniu Arktyki, tonącym Kiribati – wszystko w imię zysku i bezrefleksyjnego postępu. O ile jednak perspektywa globalna bywa przywoływana, o tyle optyka tekstu skupia się przede wszystkim na Pekinie. Dzięki temu katastrofa nie rozmywa się w zuniwersalizowanym i trudnym do opanowania ogromie świata, lecz staje się widoczna na bardzo konkretnym materiale. W pamięć zapadają fragmenty, w których narratorka, Halina, opisuje wcześniejsze rozkwity kwiatów, drzew i roślin, zapachy, zbiory owoców, a następnie kontrastuje je z aktualnym stanem – niemalże obumarciem. „Świat traci zapach”, pisze Hałas, na ziemi leżą roje martwych pszczół, kolor i słońce wyparły szarość, wichura, deszcz. Przewidywanie końca opiera się przede wszystkim na codziennym i lokalnym doświadczeniu starszych bohaterek; to z obserwacji otoczenia płynie przygnębiająca wiedza na temat najbliższej przyszłości.

Pekin, który można także potraktować jako metaforę świata, zna nie tylko rezultaty czynów, lecz także winowajcę. Jest nim Przedstawiciel (można dopisać „właścicieli”, alternatywnie: „kapitału”, „postępu”, „potopu”) prowadzący akcję wyrzucania mieszkańców poprzez podpalenia czy dewastacje przestrzeni. Jego działalność oraz reprezentowane interesy są źródłem drugiego wymiaru katastrofy: dramatu ludzi i zwierząt zmuszonych do opuszczenia swojego domu. Niektórzy z nich, z powodu choroby lub starości, nie są nawet w stanie dojść do własnej furtki.

Jeśli jeszcze komuś mało nieszczęść, wraz z autorką śpieszymy z pomocą. Zośka Nadzieja, jedna z głównych bohaterek, to osoba ciężko doświadczona przez życie. Totalność jej cierpienia, stopniowo rozwijanego w utworze, sprawia, że zaczyna wierzyć w nieznanej proweniencji klątwę. I choć wątek ten nie został poprowadzony najlepiej (obejmuje przede wszystkim drugą część poematu, w której opowieść traci swój początkowy rozpęd, a mnożenie kolejnych aspektów bólu, czasem bez ich sensownego sfunkcjonalizowania, w pewnym momencie wywołuje wrażenie przegadania), to postać Zośki wprowadza także sytuacje obrazujące m.in. bolączki polskiego systemu opieki zdrowotnej (szczególnie psychiatrii) oraz dopełnia katalog końców o katastrofę jednostkową: studium osoby całkowicie przygniecionej problemami i troskami, która musi dokonywać niemożliwego dla własnego ocalenia.

 

 

Śmiech przez łzy

Pomimo ponurej wymowy utworu, jaką stanowi przekonanie o nieuniknionym potopie, w poemacie nie brak elementów komicznych, które pomagają przetrwać oczekiwanie na koniec. Jednym ze źródeł humoru jest perspektywa wspomnianej baby. Wprowadza ją postać babki Szwajcerowej, dyplomowanej na Wrzeszczu czarownicy. Potrafi ona przewidzieć nie tylko zbliżający się potop, lecz także wyniki meczów piłkarskich, a w wolnych chwilach umawia się z joginem na schadzki pod pretekstem „konsultacji w sprawie mocy”. Tragikomiczny wydźwięk mają narady bohaterek w kwestii sposobów na znalezienie się w polu widzenia państwowej psychiatrii, a całości obrazu dopełniają sytuacje absurdalne, np. banda kiboli przypadkiem spadająca z drzewa wprost na Zośkę. Nierzadko utwór wywołuje uśmiech na twarzy, choć nie sposób zapomnieć, w jakim kontekście ten humor występuje.

Jeszcze kilka słów o formie: tłumaczy się z niej narratorka we wstępie, jej chore serce i płuca wymuszają strukturę poematu, „te przerwy w tekście to są przerwy na oddech”. Rzeczywiście, poezji w „Potopie” jest niewiele, urywki o potencjale lirycznym pojawiają się jedynie w nielicznych opisach (a szkoda!), język przywodzi na myśl raczej swobodne gawędziarstwo. Nie oznacza to jednak całkowitej przezroczystości mowy, w niektórych miejscach otwiera się przestrzeń wieloznaczności. Poza tym zdarzają się wersy-obuchy, które znienacka wprowadzają w tok utworu zdanie zaskakujące, niezwykle obrazowe lub boleśnie nieczułe, np. „A pies jeszcze na dodatek chory. / Chory i połamany, stąd był ten ropny wyciek z oka. / Od złamanego nosa. / Ktoś ją kopać musiał” lub: „Trzy razy zdąży popełnić to samobójstwo, zanim go przyjmą. / I od razu jeden obywatel mniej do Zusu”. W tych momentach upatrywałbym największej siły językowej utworu – wyrywają one czytelnika ze swoistego przyzwyczajenia do beznadziei sytuacji, nie pozwalają na zaakceptowanie obecnego stanu rzeczy.

Trochę szkoda porzuconych figur, np. wilczych szczeniąt lub Śniących, którzy na początku przedstawieni są jako istotne elementy zbliżającej się apokalipsy, by potem nie odegrać żadnej roli. Podobnie funkcjonują piękne ilustracje Katarzyny Piątek: na początku zmyślnie wkomponowane w tekst (moimi faworytami są s. 35 i s. 41, polecam sprawdzić), później ograniczają się głównie do kilku naszkicowanych liści na wietrze. Nie zmienia to jednak faktu, że „Potop” jest ciekawą, nieraz przejmującą opowieścią o zbliżającej się katastrofie. Elegią na odchodzący świat, którego żadnym wysiłkiem nie uda się zatrzymać.

 

PIOTR MARCINKÓW

Salcia Hałas, „Potop”, Wydawnictwo: W.A.B., 2019

PIOTR MARCINKÓW – student specjalności artystycznoliterackiej w Instytucie Filologii Polskiej UAM, członek i Koła Literatury Nowej.

FESTIWAL FABUŁY 2022: Spotkanie z Julią Fiedorczuk – „Pod słońcem”, Salcią Hałas – „Potop” oraz Dominiką Słowik– „Samosiejki”, prowadzenie: Joanna B. Bednarek, 25 maja 2022 o g. 17, Sala Wielka CK ZAMEK

Program FESTIWALU FABUŁY 2022

Wciąż mogę być >>

Wszędzie dobrze, ale w domu tak sobie >>

Dorota Masłowska w Zamku. Teleport do drugiego człowieka  >>

D
Kontrast