Białe niewolnice (o książce „Służące do wszystkiego”)
4 grudnia 2018
W książce Joanny Kuciel-Frydryszak „Służące do wszystkiego”, która była gościem ZAMKU, nie brakuje wątków sensacyjnych, kryminalnych i heroicznych. Warto też wiedzieć, że na wynagrodzenie służących przeznaczono tylko trzy procent domowego budżetu.
Książka Joanny Kuciel-Frydryszak zatytułowana „Służące do wszystkiego” prowadzi nas wiejskimi ścieżkami na dworzec kolejowy, by pokazać zdeterminowane młode kobiety, które postanowiły wyrwać się z nędzy rodzinnego domu i zaczęły wspinać się po stromych schodach na tyłach kamienic, objuczone wiadrami z wodą i węglem, w poszukiwaniu lepszego życia.
Z PERSPEKTYWY SŁUŻBÓWKI
Pracowały nawet po osiemnaście godzin na dobę, a wysiłek fizyczny wkładany w miejskie gospodarstwo był na pewno porównywalny z pracą w polu czy opieką nad bydłem. Czasami dom rodzinny zostawiały za sobą już w wieku ośmiu lat, często zresztą kojarzył się im raczej z przemocą niż silnymi więzami uczuciowymi, a brak uregulowanych kwestii dni wolnych i wychodnego zazwyczaj uniemożliwiał im założenie własnej rodziny. Nawet najbardziej oddane rodzinom służące niejednokrotnie kończyły swoje życie w przytułkach.
W dwudziestoleciu międzywojennym siedemdziesiąt procent kobiet mieszkało na wsi. Ta struktura społeczna przyczyniała się do tego, że na ziemiach polskich przełomu XIX i XX wieku dominowały zależności pańszczyźniane, mimo że zaborcy zdelegalizowali te anachroniczne przepisy. Jednocześnie rodzący się kapitalizm tylko wzmacniał przemoc wobec wykluczonych. Połączenie szlacheckiej obyczajowości i niewielkich dochodów w domach mieszczańskich prowadziło do wyzysku, nic więc dziwnego, że służące nazywano „białymi niewolnicami”.
Joanna Kuciel-Frydryszak starannie opracowała źródła historyczne, w tym artykuły prasowe, archiwa miejskie, poradniki dla służby, projekty ustaw oraz wspomnienia. Autorka uwzględniła też rozproszone opracowania naukowe dotyczące sytuacji społecznej, obyczajowej i ekonomicznej kobiet najmujących się do pracy w domach mieszczańskich i robotniczych. Dzięki tej skrupulatności i wysiłkowi Kuciel-Frydryszak napisała poniekąd historię życia codziennego pierwszej połowy XX wieku, a najważniejsze wstrząsy polityczne ukazała z perspektywy służbówki i kuchni.
Jeśli wziąć pod uwagę, że trzydzieści procent mieszkańców międzywojennej Warszawy stanowiła służba domowa, to może się okazać, że dla współczesnych jej mieszkańców historia służby najemnej jest bliższa ich pochodzeniu społecznemu, niż utożsamienie się z bogatym mieszczaństwem i dworkiem ziemiańskim, które dominuje w pamięci historycznej i kulturowej.
W CUDZYM DOMU
W książce „Służące do wszystkiego” nie brakuje wątków sensacyjnych, kryminalnych i heroicznych. W rozdziałach poświęconych molestowaniu seksualnemu, gwałtom, przemocy wobec dzieci autorka przedstawia przejmujące dowody bezbronności młodych kobiet, poddawanych presji zarówno mężczyzn, jak i starających się ukryć skandale matek i żon.
Na tym tle pisarka przedstawia młode matki, które zabijają noworodki oraz opisuje heroizm tych, które postanowiły oddać swoje dziecko rodzinie i starały się zdobyć pieniądze na jego utrzymanie. Joanna Kuciel-Frydryszak opisuje też głośne ówcześnie sprawy morderców, którzy dzięki znajomościom z służącymi dostawali się kuchennymi schodami do domów, zabijali właścicieli i uciekali z ich kosztownościami.
Pojedyncze historie stopniowo odsłaniają skalę także tej nieopisanej w gazetach przemocy oraz ukazują wzajemną niechęć służących i pracodawców, mieszkających wspólnie pod jednym dachem. Autorka w przekonujący sposób ukazała przykłady, które przywykliśmy umiejscawiać w swojej wyobraźni na plantacjach bawełny sprzed wojny secesyjnej, włącznie z prawem (zniesionym dopiero po drugiej wojnie światowej!) chłosty.
Sposób opisu pracy służących, podobny do przedstawiania niewolniczego wyzysku, wydaje się bardzo fortunny, jeśli wziąć pod uwagę liczbę śmiertelnych wypadków podczas pracy, głodowe posiłki (np. „danie” składające się z namoczonych skórek od chleba zostawionych przez dzieci), spanie na pawlaczu, brak czasu na odpoczynek i zakaz opuszczania domu. Na wynagrodzenie służących przeznaczono, co podkreśla autorka, tylko trzy procent domowego budżetu.
Całkowita zależność panien służących od najmujących je kobiet sprzyjała agresji, prowadziła do rękoczynów, nieustannych rewizji kuferka i przymusowych skierowań na badania lekarskie. Jednak Joanna Kuciel-Frydryszak nie przedstawia tych relacji jednostronnie ani tendencyjnie, wskazując na wagę dokonujących się wówczas powoli przemian obyczajowych: „Które panie najlepiej rozumiały sytuację służących? Te, które same pracowały zawodowo: nauczycielki, urzędniczki, kierowniczki zakładów i przedsiębiorstw. To one dawały swym pracownicom domowym płatne urlopy, niekiedy dorzucając zasiłek na żywność, choć prawo ich do tego nie zobowiązywało” (s. 303).
Autorka szczegółowo opisuje też wysiłki działaczek społecznych, feministek i posłanek, by zmienić prawo, które sprzyja wykorzystywaniu i przemocy.
ZAPARZYĆ SAMEJ KAWĘ
Już od XIX wieku emancypantki zastanawiały się nad tym, czy służąca nie jest jednak reliktem odchodzącej w przeszłość epoki. Narcyza Żmichowska w swoich artykułach zauważała, że znaczną część obowiązków służącej można wykonać samemu, jeśli tylko zrezygnuje się z wystawnych posiłków, przebierania się kilka razy dziennie i gorsetów. Według Joanny Kuciel-Frydryszak zmiany następowały jednak bardzo powoli, a lewicowe działaczki nawet po wojnie potrafiły narzekać, że służąca nie przygotowała im śniadania.
Oczywiście prowadzenie gospodarstwa domowego, w którym nie było bieżącej wody, palono w piecach kaflowych, a z braku lodówek zakupy robiono na bieżąco, było ogromnym wysiłkiem fizycznym. Jednak autorka zwraca uwagę, że w związku z kryzysami gospodarczymi dwudziestolecia stopniowo ograniczano nawet w zamożniejszych domach liczbę służących do jednej, która musiała być jednocześnie tragarzem, zaopatrzeniowcem kucharką, a dodatkowo nianią.
Praca fizyczna we własnym domu była uznawana za dowód braku dobrych manier, więc pomoc w organizacji gospodarstwa uznawano za konieczność, mimo że niewątpliwie trudno było przyjąć pod swój dach zupełnie obcą osobę, która poprzez bliskość z domownikami szybko poznawała rodzinne sekrety.
By z tego wsparcia w pracach fizycznych zrezygnować, trzeba było pomyśleć o innej organizacji dnia, nauczyć się gotować i piec, a także zaopatrzyć się w najnowsze osiągnięcia technologiczne, czyli – jak przedstawia to Kuciel-Frydryszak – np. w maszynkę gazową, instalację elektryczną i odkurzacz. Sama autorka wydaje się jednak zaskoczona skalą uzależnienia od służących, gdy opisując życie po drugiej wojnie światowej, analizuje wypowiedzi Marii Dąbrowskiej czy z zaskoczeniem odkrywa, że w budowanym w latach stalinowskich MDM-ie zaprojektowano pomieszczenia dla służących.
Siła przywiązania do organizacji życia domowego, którego główną wykonawczynią jest służąca, nie przełożyła się jednak na pamięć historyczną. Joanna Kuciel-Frydryszak podkreśla na przykład z rozczarowaniem, że wiele muzeów umiejscowionych w domach mieszczańskich nie wspomina nawet o żyjących w kuchniach i w służbówkach kobietach, mimo że niejednokrotnie układ architektoniczny wskazuje, że to one organizowały życie sławnych osób.
WIERNOŚĆ I POŚWIĘCENIE
Autorka „Służących do wszystkiego” przekonująco pokazuje, jak trudno było samym służącym obronić się przed wyzyskiem, skoro ze wszystkich stron słyszały, że powinny służyć swoim chlebodawcom jak Chrystusowi, a nagrodą za cierpienie będzie życie wieczne.
W okresie największych zamętów społecznych, gdy do głosu dochodził ruch socjalistyczny i komunistyczny, działalność propagandową wzmacniał Kościół katolicki, obawiając się wpływu lewicowych aktywistów. Tworzone przez siostry zakonne (i same służące) stowarzyszenia i związki zawodowe nie wpłynęły znacząco na poprawę ogólnej sytuacji najmujących się w domach kobiet, jednak z przytoczonych przez Joannę Kuciel-Frydryszak przykładów wynika, że niejednokrotnie ratowały one z opresji poszczególne służące, a nawet dzięki wsparciu innych kobiet umożliwiały dochodzenie swoich praw przed sądem lub – przynajmniej na jakiś czas – chroniły przed prostytucją.
Dzięki analizom wspomnień, korespondencji i pamiętników autorka wydobywa z zapomnienia imiona i nazwiska służących – i to im właśnie dedykowała swoją książkę. Opisuje też losy tych bardziej znanych postaci, jak służące Henryka Sienkiewicza – Maria Luty, Witolda Gombrowicza – Aniela Brzozowska, Józefa Hena – Genia i Emilka, Marii Kuncewiczowej – Sabina i Mania, i Zofii Nałkowskiej – Genowefa Goryszewska.
Ta praca wymaga czytania ich pism z uwzględnieniem marginalnych wzmianek, a Kuciel-Frydryszak musi się nieustannie mierzyć z legendą pisarek i pisarzy, np. w przejmującym rozdziale o Stanisławie Wyspiańskim, kiedy próbuje przedstawić tragiczną historię jego związku małżeńskiego, uwzględniając perspektywę Teodory Pytkówny. Skądinąd ta ostatnia historia, choć budzi niewątpliwe emocje, jest rewersem opowieści o wiernej, wieloletniej, oddanej służącej, którą rodzina chlebodawców porzucała w chwili, gdy zaszła w ciążę, zachorowała lub z powodu wieku nie mogła wykonywać swoich obowiązków.
Jeśli chodzi o wzajemne zależności i siłę przywiązania najbardziej przejmujące fragmenty książki Kuciel-Frydryszak dotyczą wzajemnych relacji między żydowskimi chlebodawcami a chrześcijańskimi służącymi. Podane przykłady pokazują napięcia między poszczególnymi grupami wyznaniowymi, rosnący antysemityzm, wpływ na szerokie masy kościelnej propagandy, piętnującej obywateli polskich wyznania mojżeszowego. Zatrudnienie chrześcijanki było możliwe wyłącznie w domach zasymilowanych, w których przepisy życia codziennego nie wymagały koszerności. O ile jednak codzienne, wspólne życie często prowadziło do zniwelowania różnic, to okres niemieckiej okupacji weryfikował trwałość antysemickich uprzedzeń, zwłaszcza że na sieć wyznaniowych konfliktów nakładał się konflikt ekonomiczny.
Autorka „Służących do wszystkiego” stara się ten wątek polskiej historii pokazać w całej złożoności, gdy wspomina o służącej, która przeciwstawiła się całej wsi i ukryła dwójkę dzieci wcześniejszych pracodawców, jak i pokazując świadectwa o służących angażujących się w żydowskie życie przed wojną, które szantażowały i donosiły na swoich dawnych chlebodawców do gestapo.
Najmniej informacji znajdziemy w opracowaniu Kuciel-Frydryszak na temat ukraińskich i litewskich służących, których życie opisane zostało przez pryzmat wspomnień Janusza Majewskiego. Reżyser przekonująco dowodzi, że napięte, oparte na wyzysku relacje między ukraińskimi i litewskimi służącymi a polskimi mieszkańcami tzw. kresów, wpłynęły na późniejsze, tragiczne wydarzenia podczas okupacji. By opisać jednak te zależności z perspektywy samych służących, trzeba byłoby przeczesać archiwa ukraińskie i litewskie w poszukiwaniu materialnych śladów, takich jak dzienniki czy skargi sądowe, bez większej nadziei, że udało się im przetrwać wojenne pożary. Trzeba przy tym pamiętać, że nie było ich zapewne zbyt wiele, jeśli weźmiemy pod uwagę, że mimo prawnego obowiązku szkolnego w II Rzeczypospolitej szybko zrezygnowano ze wspierania szkół mniejszości narodowych i wzmożono akcję polonizacyjną. Jeśli więc nawet jakiejś dziewczynce udało się ukończyć cztery klasy szkoły ludowej, najczęściej była przymuszana do nauki języka obcego i obcego alfabetu.
Niezwykle cenne w książce „Służące do wszystkiego” jest to, że przywołuje ona głos samych służących, autorka przedrukowuje ich listy, dzięki czemu mamy okazję naprawdę je usłyszeć, wyobrazić sobie ich sposób mówienia oraz skalę trudności komunikacyjnych, jakie stawały przed mieszczankami i najmującymi się kobietami, jeśli wziąć pod uwagę ich polszczyznę, zanurzenie w gwarze i trudności z wyrażeniem własnych emocji. Jednocześnie autorka pokazuje, że nawet w tej najuboższej warstwie społecznej były służące, które zarabiały pieniądze, umożliwiające przeżycie na wsi całym rodzinom, a także takie – jak na przykład służące wyznania mojżeszowego – którym trudno było znaleźć przyzwoicie opłacaną służbę nawet w społeczności żydowskiej.
***
Migracje zarobkowe kobiet najmujących się jako pomoce domowe (lub spełniających formy opiekuńcze) to nadal codzienność kobiet. Redaktorki monografii „Global Woman. Nannies, Maids, and Sex Workers in the New Economy” [Globalna sytuacja kobiet. Nianie, pokojówki i pracownice seksualne we współczesnej gospodarce] Barbara Ehrenreich i Arlie Russell Hochschild zebrały naukowe opracowania na temat kobiet wyjeżdżających za granicę i opuszczających swoje dzieci, by opiekować się w cudzymi, co ma zapewnić utrzymanie całym rodzinom pozostawionym w kraju.
Autorki i autorów tej publikacji zajmuje zagadnienie współczesnego niewolnictwa, a także relacje między opiekunkami osób starszych a chlebodawcami, praca dzieci oraz mapa emigracji zarobkowej. Wszystko wskazuje więc na to, że drugi tom „Służących do wszystkiego” dałoby się napisać, uwzględniając także perspektywę kolejnych etapów przemian kapitalistycznej gospodarki. W tle odnajdziemy imigrantki wykonujące obowiązki domowe, które – podobnie jak przed stu laty –
narażone są na wyzysk, molestowanie oraz pozbawione prawnej opieki.
AGNIESZKA GAJEWSKA
Joanna Kuciel-Frydryszak, „Służące do wszystkiego”, Wydawnictwo Marginesy, 2018.
JOANNA KUCIEL-FRYDRYSZAK – absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, dziennikarka. Autorka biografii „Słonimski. Heretyk na ambonie”, nominowanej w najważniejszych konkursach na Historyczną Książkę Roku – im. K. Moczarskiego i O. Haleckiego, oraz bestsellerowej biografii Kazimiery Iłłakowiczówny „Iłła” (2017), nominowanej do Nagrody im. Józefa Łukaszewicza.
AGNIESZKA GAJEWSKA (ur. 1977) – polonistka, literaturoznawczyni, wykładowczyni i aktywistka feministyczna. Autorka książek „Zagłada i gwiazdy. Przeszłość w prozie Stanisława Lema” (2016) oraz „Hasło: Feminizm” (2008). Redaktorka naukowa antologii przekładów „Teorie wywrotowe” (2013). Pracuje w Instytucie Filologii Polskiej UAM w Poznaniu. Przez jedną kadencję kierowała podyplomowymi gender studies na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, jest dyrektorką Interdyscyplinarnego Centrum Badań Płci Kulturowej i Tożsamości UAM.